9 kwi 2016

Niebieski dogtrekking

Wreszcie nasz pierwszy dogtrekking mamy już za sobą! Wpierw chciałabym wszystkim serdecznie podziękować za kciuki trzymane za nas, za wsparcie i ogólnie za dziesiątki innych rzeczy! Bez Waszego ciepłego słowa na pewno nie dałabym rady ;)
Niebieski Dogtrekking odbył się w Zabrzu 2 kwietnia bieżącego roku. Jego organizatorami była ekipa Wild Dogs Team. Cele imprezy były charytatywne - cała kwota zebrana za opłaty wpisowe została przekazana na dzieci z autyzmem, czyli był to kolejny argument do uczestnictwa w tym dogtrekkingu. Odprawa zawodników rozpoczęła się przy Szkole Podstawowej, a kilka kroków dalej była linia startu.Wszyscy wystartowaliśmy z lekkim opóźnieniem, ponieważ liczba zawodników była niemiłosiernie duża. Każdy uczestnik był podzielony na trzy klasy ( mini-kobiety, mini-mężczyźni oraz mini-zespoły) ja wybrałam kategorię mini-kobiety w której znajdowało się aż 61 uczestniczek, czyli całkiem sporo. Pogoda jak na początki kwietnia była wręcz idealna - około 15 stopni i co najważniejsze nie padało, lecz świeciło słoneczko, więc szło się z wielką przyjemnością. Przed startem każdy otrzymał mapkę terenu oraz karteczkę ze stacjami obok których należało wpisać hasło. Ze względu na charakter imprezy były to niebieskie postacie z bajek np. Ciasteczkowy Potwór, Papa smerf, Zazu. W sumie było do spisania 12 haseł. Na wstępie powiem, że udało nam się je wszystkie zaliczyć, choć również zabłądziłyśmy parę razy, ale nie ma się co dziwić Zabrze jest nam mało znane, no chyba że chodzi o drogę do Madzona.
Jestem strasznie dumna z Sashy, ponieważ przez całą drogę (14 kilometrów) pięknie szła lub biegła, bez żadnych oznak zmęczenia. Udało nam się uplasować na 13 miejscu z czasem 2:05:10, tracąc do pierwszego miejsca około pół godziny. Jak na nasz pierwszy raz, to jest to bardzo satysfakcjonujący wynik. Na metę dotarłyśmy szybko, a więc dało nam to dużo czasu na relaks, posiłek, czy obeznanie ze znajdującymi się tam stoiskami. W zamian za to, że Sasha tak ładnie się spisała kupiłam jej ekologiczną (tak pisze producent) piłkę Beco Pets. Poza tym, za nim były wręczane dyplomy odbyło się losowanie nagród, w którym mój numer startowy 224 okazał się być tym szczęśliwym i dzięki temu dostałam super mega wygodne, wysokiej jakości skarpetki do biegania lub na rower.
Podsumowując, strasznie wciągnęły mnie takiego typu imprezy i na pewno ten nie okazał się być naszym pierwszym i ostatnim. Najprawdopodobniej będzie można nas spotkać na piątym Tyskim dogtrekkingu 10 września :)

8 komentarzy:

  1. Też chcę w tym roku udać się na pierwszy dogtrekking, ale póki co nic w pobliżu nas się nie dzieje. Nie mogę się napatrzeć, jaka ta Twoja Sasha jest piękna.<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super! Na pewno wzięlibyśmy udział, gdyby dogtrekkingi były organizowane w naszych okolicach. Gratulacje, świetny wynik!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dogtrekking to fajna sprawa :D Może kiedyś uda mi się w jakimś wystartować. Gratuluję wyniku! :)

    Pozdrawiam
    with-astra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje!
    Na pewno kiedyś wystartujemy w jakimś dogtrekkingu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow ale miałyście tempo! My przyszłyśmy po 2:30h, ani razu się nie zgubiłyśmy ale wcale nie biegałyśmy a tempo wędrówki dość wolne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie Wam poszło! :D Ja trochę się obawiam pierwszego dogtrekkingu a najbardziej tego, że gdzieś sama się zgubię :P. Ale prawdopodobnie wybierzemy się do Gdyni pod koniec kwietnia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dogtrekkingi są super, warto brać w nich udział nawet dla poprawy kondycji i socjalizacji psa z innymi obiektami, otoczeniem, polecamy i serdecznie gratulujemy! :)
    Wiesz może, ile osób było w Waszej klasie?

    OdpowiedzUsuń