19 kwi 2016

Wiosennie

Dzięki egzaminom gimnazjalnym miałam teraz trzy dni wolnego od szkoły. Pogoda wcale nie była, aż taka zła, a więc postanowiłam wraz z moją koleżanką porobić co nie co wiosennych zdjęć. Na pierwszy ogień poszła czereśnia mojego dziadka. Długo zastanawiałam się nad tym, jak ująć tak małego psa wraz z jej kwiatami w tle. Nie miałam zbyt dużego wyboru, musiałam wejść wraz z psem, aparatem na dach garażu. Na nim znajdowało się pełno gałęzi czereśni, dzięki czemu zrobiłam wiele ciekawych fotek. Co do wejścia na dach garażu to było dosyć ciężko jeżeli chodzi o mnie, ponieważ ja mam mały lęk wysokości. Sashkę po prostu podał mi mój dziadek nie było z nią większych problemów. Poniżej zdjęcie zrobione przez Kasię, taki backstage z wczorajszej sesji ;)
Pełno ludzi może pomyśleć, że jestem jakaś nienormalna, wchodząc na dach, a to na dodatek z psem. Haha, miny przechodniów były obłędne. Co do dachu, był on strasznie brudny, a ja musiałam się na nim położyć. Chyba domyślacie się jak ja wyglądałam po zejściu na ziemię. No właśnie... zejście na ziemię! To dopiero były cyrki jeżeli chodzi o mnie! Jak zawsze Sasha nie sprawiała problemów, bo dziadek wziął ją tylko na ręce, ale mnie już nie mógł, bo swoje już ważę. Kasia musiała mieć super komedię, bo przez kilka minut próbowałam zejść tyłem, przez co o mały włos prawie spadłabym z tych kilku metrów. W końcu jakoś udało mi się zejść przodem, ale chwila grozy była.

 Poza zdjęciami na dachu poszłyśmy na łąkę porobić fotografie wśród mleczy, ale tym razem zostały one wykonane przez Kasię. Dodatkowo udałyśmy się na piękny ogród moich dziadków, gdzie udało nam się uchwycić Sashę wśród tulipanów, hiacyntów i wśród cudownej magnolii. Myślę, że już wyczerpałam temat, a więc zapraszam serdecznie na kilka wiosennych fotek ;)







18 kwi 2016

Treningowe zawody agility Flow 10.04

W dniu 10 kwietnia wybrałyśmy się na nasze pierwsze treningowe zawody agility organizowane przez klub Flow w Taciszowie. Przyznam szczerze, że Sasha nie miała styczności przed zawodami z profesjonalnymi tunelami ;) Zapraszam na relację!
Nie były to zawody zaliczane do udanych. Pogoda była koszmarna, było pochmurno, mokro, wszędzie było pełno błota, trochę wiało. Choć o dziwo nie padało zbytnio, jedynie miejscami trochę kropiło. Przez tą pogodę nie mogłyśmy zostać na drugim biegu, a w pierwszym zostałyśmy zdyskwalifikowane. Na szczęście w Flow punktacji mamy skromny jeden punkcik za udział. Dis był tylko i wyłącznie z mojej winy, ponieważ kompletnie zapomniałam o tym, że Sasha panicznie nie lubi wody, a w tunelu sześciometrowym było jej pełno, a na dodatek dużo było błota. Została ona pewnie naniesiona przez inne psy startujące w klasach Open lub Zero. My startowałyśmy w klasie minus zero. Sasha pierwsze trzy przeszkody (hopka, krótki tunel, hopka) przebiegła znakomicie, miała również przyzwoitą prędkość i nie próbowała uciekać do innych psów, była bardzo na mnie skupiona. No ale niestety woda w tunelu wszystko popsuła. Teraz to już wiem nad czym będziemy się skupiać na treningach agility - na mokrych tunelach. Choć serio wyglądało to komicznie, jak Sasha weszła prawie do połowy tego tunelu, a później wróciła. Ja początkowo nie wiedziałam co jest grane, bo u nas nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, że mała w połowie się wraca. Uznałam ja wtedy za arystokratkę, która nie lubi być brudna ;)
Co do toru - według mnie był banalny. Szybko udało mi się go zapamiętać podczas zapoznania z torem, składał się on z około 10 przeszkód. Zresztą w klasie minus zero są same banalne tory! Podsumowując nasze pierwsze zawody były jednym, wielkim niewypałem, ale no w końcu kiedyś musiał być nasz pierwszy raz. Nie poddajemy się, lecz będziemy walczyć dalej z torem! Spokojnie, nasza przygoda z agility jeszcze się nie skończyła. W czerwcu najprawdopodobniej wybierzemy się na kolejne zawody w Flow, choć najbliższe są już 8 maja niestety ten termin nam nie pasuje. NEVER GIVE UP!                             

9 kwi 2016

Niebieski dogtrekking

Wreszcie nasz pierwszy dogtrekking mamy już za sobą! Wpierw chciałabym wszystkim serdecznie podziękować za kciuki trzymane za nas, za wsparcie i ogólnie za dziesiątki innych rzeczy! Bez Waszego ciepłego słowa na pewno nie dałabym rady ;)
Niebieski Dogtrekking odbył się w Zabrzu 2 kwietnia bieżącego roku. Jego organizatorami była ekipa Wild Dogs Team. Cele imprezy były charytatywne - cała kwota zebrana za opłaty wpisowe została przekazana na dzieci z autyzmem, czyli był to kolejny argument do uczestnictwa w tym dogtrekkingu. Odprawa zawodników rozpoczęła się przy Szkole Podstawowej, a kilka kroków dalej była linia startu.Wszyscy wystartowaliśmy z lekkim opóźnieniem, ponieważ liczba zawodników była niemiłosiernie duża. Każdy uczestnik był podzielony na trzy klasy ( mini-kobiety, mini-mężczyźni oraz mini-zespoły) ja wybrałam kategorię mini-kobiety w której znajdowało się aż 61 uczestniczek, czyli całkiem sporo. Pogoda jak na początki kwietnia była wręcz idealna - około 15 stopni i co najważniejsze nie padało, lecz świeciło słoneczko, więc szło się z wielką przyjemnością. Przed startem każdy otrzymał mapkę terenu oraz karteczkę ze stacjami obok których należało wpisać hasło. Ze względu na charakter imprezy były to niebieskie postacie z bajek np. Ciasteczkowy Potwór, Papa smerf, Zazu. W sumie było do spisania 12 haseł. Na wstępie powiem, że udało nam się je wszystkie zaliczyć, choć również zabłądziłyśmy parę razy, ale nie ma się co dziwić Zabrze jest nam mało znane, no chyba że chodzi o drogę do Madzona.
Jestem strasznie dumna z Sashy, ponieważ przez całą drogę (14 kilometrów) pięknie szła lub biegła, bez żadnych oznak zmęczenia. Udało nam się uplasować na 13 miejscu z czasem 2:05:10, tracąc do pierwszego miejsca około pół godziny. Jak na nasz pierwszy raz, to jest to bardzo satysfakcjonujący wynik. Na metę dotarłyśmy szybko, a więc dało nam to dużo czasu na relaks, posiłek, czy obeznanie ze znajdującymi się tam stoiskami. W zamian za to, że Sasha tak ładnie się spisała kupiłam jej ekologiczną (tak pisze producent) piłkę Beco Pets. Poza tym, za nim były wręczane dyplomy odbyło się losowanie nagród, w którym mój numer startowy 224 okazał się być tym szczęśliwym i dzięki temu dostałam super mega wygodne, wysokiej jakości skarpetki do biegania lub na rower.
Podsumowując, strasznie wciągnęły mnie takiego typu imprezy i na pewno ten nie okazał się być naszym pierwszym i ostatnim. Najprawdopodobniej będzie można nas spotkać na piątym Tyskim dogtrekkingu 10 września :)

1 kwi 2016

To dzisiaj

Wreszcie mamy 2 kwietnia! Od momentu zapisania się na Niebieski Dogtrekking w Zabrzu, czyli nasze pierwsze wspólne zawody, to wszystko mi się strasznie dłużyło. Jesteśmy już wszystkie prawie spakowane, choć tylko brakuje nam kilku rzeczy do plecaka. Pogoda ma nam dopisać (a przynajmniej tak sądzę, ponieważ rano nie wykryłam ani jednej chmurki!). Nie śpię już od około 5.30 nad ranem, więc jeszcze teraz przed wyjazdem jestem nieprzytomna. Na dogtrekkingu spotkamy między innymi Angelikę Malec, która będzie sprawowała nade mną opiekę na czas startu. Razem przejdziemy 15 kilometrów. ;) Oczywiście my nie liczymy na żadne zwycięstwo, ponieważ są to pierwsze takie typu zawody, a znając życie mogę zabłądzić. Cichutko liczę na to, że Sasha da radę przejść/przebiec, bo w końcu nie takie dystanse mamy już za sobą! Niestety post jest pisany na szybko, ponieważ zostało nam kilkanaście minutek do wyjazdu. Trzymajcie kciuki za nas!